czwartek, 24 sierpnia 2017

Beata Majewska "Bilet do szczęścia"




Autor: Beata Majewska
Tytuł: "Bilet do szczęścia"
Wydawnictwo: Książnica
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 288

"Bilet do szczęścia" to kontynuacja historii Łucji i Hajduka z "Konkursu na żonę". Muszę powiedzieć, że nie byle jaka kontynuacja. 

Łucja oszukana i wykorzystana przez Hugona (w ramach przypomnienia- mężczyzna uwiódł ją, aby odziedziczyć spadek) postanawia zerwać z nim związek, nawet mimo tego, że jest w ciąży. Jednak gdy jej babka trafia do krakowskiego szpitala, dziewczyna postanawia pozostać w mieszkaniu narzeczonego na czas jej leczenia. Czyż to nie szczęście w nieszczęściu? Dla mężczyzny, który odkrywa, że naprawdę kocha Łucję, staje się to jedyną szansą na jej odzyskanie. 

Ale czy Łucja będzie w stanie jeszcze mu zaufać?

Hugon stara się jak może by odzyskać Łucję, obrawszy taktykę bez nacisku i presji. Jest przy niej, trwa i czeka, a przede wszystkim chroni ją jak może. Daje jej szansę by zakochała się w nim na nowo - w nowym nim.

"Zapamiętałem każde Twoje słowo. Mówiłaś, że nas nie ma i nigdy nie było, i miałaś rację. Zakochałaś się w wyobrażeniu, w tym, co zbudowałaś w swojej głowie, nie we mnie. Niczego nie pragnę bardziej niż tego, żebyś pokochała mnie prawdziwego, żebyś mi zaufała i była ze mną, ale gdy tak się nie stanie, będę żył dalej"

Łucja cały czas kocha Hajduka, tylko wciąż broni się przed tą świadomością. Najchętniej rzuciłaby mu się w ramiona, jednak w ciąż ma przed oczami list informujący ją, że ich związek to efekt "konkursu". Tylko czy jest w stanie się długo bronić?  

Jestem wręcz pod wrażeniem metamorfozy osobowości jaką przeszły poszczególne postacie w powieści.  Hugon z zadufanego w sobie "dupka" i egoisty do spodu, staje się ułożonym i troskliwym "mężem" i ojcem. Łucja natomiast dorośleje, dojrzewa i jak w przypadku brzydkiego kaczątka staje się pięknym łabędziem, zarówno z wyglądu jak i z charakteru. Powoli za sprawą Hugona dociera do niej, że życie jest nie obliczalne i nie da się ciągle żyć iluzją i marzeniami, że nie każdemu można ufać.

"-Hugo, nie jestem dzieckiem. Nie możesz mnie trzymać pod kloszem. 
 - Dzieckiem nie jesteś, ale cierpisz na jakąś dziwną przypadłość: ledwo kogoś poznasz, od razu go kochasz. I to na zabój. Obdarzasz pełnym zaufaniem, nieważne, czy dobry, czy zły"

"Rozgrzeszać innych-w tym jesteś doskonała, nie w oskarżaniu. Nie znasz samej siebie."

Nikt chyba nie ma wątpliwości jak zakończyła się ta historia. A jeśli tak to ten cytat przypuszczalnie je rozwieje.

"Od początku zmiękczałaś mój pancerz. Zbudowałem go i doskonaliłem kilka lat,a ty przyszłaś i zaczęłaś go po prostu demontować. Codziennie, konsekwentnie, jakbyś obierała karpia z tych twoich ulubionych łusek. Kiedy byłem sam, próbowałem go naprawić, zasłaniać miękkie obnażone fragmenty, a potem znów coś się działo, zrobiłaś coś dla mnie i wszystko psułaś. (...) I przyszedł ten dzień, gdy odpadł ogromny kawał bazaltowej zbroi. To był napierśnik, a ja zrozumiałem, że nie wygram z tobą."

Tylko czy ta historia ma już swój ostateczny koniec? Zobaczymy...

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorce i Wydawnictwu Książnica.

wtorek, 22 sierpnia 2017

Magdalena Kozioł "52 kolory życia" tom IV 



Autor: Magdalena Kozioł
Tytuł: "52 kolory życia" tom IV
Wydawnictwo: Pociąg do natury
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 116

Kolejny IV tom powieści "52 kolory życia" kończy się na 26 rozdziale powieści, a więc w równej połowie. Kolejne tygodnie życia Sally i Jacka (19-26) zdominowane są kolejnymi barwami: koralową jak dobra energia i poczucie spełnienia(19), siwą jak zachmurzenie podczas burzy (20), miętową jak orzeźwienie (21), złotą jak blask uczucia 22), malinową jak jak ich aromat (23), błękitnoszarą jak mieszanka uczuć (24), bezbarwną jak łzy (25) oraz czarną jak żal i beznadzieja.
W tym tomie, Jacek przyjeżdża w rodzinne strony Sally na rehabilitację, dzięki czemu ich spotkaniom nie ma końca. Obydwoje starają rozliczyć się z przeszłością. Sally rozstaje się z narzeczonym, a najbliższym stara się wytłumaczyć skąd taka decyzja. A Jacek...obiecuje, że po powrocie do domu powie o nich żonie.
"Kolejne kolory miały pokazać, czy Jackowi uda się dotrzymać obietnicy. Nie spodziewał się, niestety, jak niezmiernie skomplikowane i zaskakujące wydarzenia czekają na niego wkrótce i przed jakim faktem postawi go Aneta."

Co się wydarzy? Jak myślicie? Ja mogę tylko przypuszczać...

Tom ten jak i poprzednie przepełniają skrajne emocje i odczucia bohaterów. Miłość choć piękna i szalona, przeplata się ze strachem o przyszłość i o to co będzie. Sally i Jacek wciąż targani są na wszystkie strony, i gdy już wydawać by się mogło, że dokonali trudnego wyboru, to przeznaczenie daje im o sobie znać w postaci... koloru czarnego. 

Czy uda im się przetrwać tę burzę? Tego dowiem się w kolejnym tomie powieści, a i Wy możecie się tego dowiedzieć, sięgając po tą pozycję.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorce.

środa, 16 sierpnia 2017

"Dance, sing, love. Miłosny układ" Layla Wheldon (PRZEDPREMIEROWO)


Autor: Layla Wheldon
Tytuł: "Dance, sing, love. Miłosny układ"
Wydawnictwo: Editi
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 528


Opasły tom, drobny druk, okładka całkiem sobie - pierwsza myśl, gdy wzięłam książkę do ręki.
Dance, sing, love - niby tytuł oczywisty, ale czy to nie wybuchowa mieszanka - druga myśl.
To nie będzię przyjemna lektura - trzecia myśl.

Żartuje, jeśli chodzi głównie o trzecią myśl, bo była ona zupełnie inna a mianowicie: będzie mi się podobać, bo taniec to moje niespełnione marzenie. Zabrałam się wiec za czytanie...

Livia Innocenti i James Sheridan - to głowni bohaterowie powieści. ONA to zwyczajna, młoda dziewczyna, niezbyt urokliwa ponoć, ale z niezwykłą pasją i talentem. Taniec to jej całe życie i coś czym zarabia na chleb. Współpracuje przy teledyskach gwiazd światowej sławy, niekiedy w "obsadzie" głównych ról. I tak właśnie podczas kolejnego kontraktu poznaje JEGO - nieznośnego, egoistycznego gwiazdora muzyki pop. Od tej pory nic w jej życiu nie jest już takie samo. Z jednej strony jego zachowanie doprowadza ją do szewskiej pasji z drugiej zaś, po poznaniu jego lepszego oblicza, coś zaczyna ją  do niego ciągnąć jak magnes. Zdaje sobie sprawę z tego, że to nie wróży nic dobrego, a jednak brnie w to dalej i się...zakochuje. Tylko co jeśli ON inaczej widzi ich związek? Czy coś z tego wyjdzie? 

Historia Livii i Jamesa to piękna opowieść o trudnych wyborach i podążaniu za głosem własnego serca. Nie zawsze jest to takie proste jak nam się wydaje, a wybory naszego serca nie mają racjonalnego wytłumaczenia. Czasem najlepszą drogą jest kierowanie się rozumem bo miłość, zamiast uszczęśliwić, potrafi sprawić nam ból. Jednak jeśli położyć na szali te dwa "organy"... to przypuszczalnie zwycięży serce, bo w końcu to skomplikowany mechanizm, którego nie da się oszukać. I cóż z tego, że rozum podpowiada inaczej. 

Livia to postać pozytywna. Wie czego chce i tego się trzyma, jeśli chodzi o sprawy zawodowe. W życiu osobistym już jej to niezbyt wychodzi. Wiele razy powtarza sobie w końcu, że to tylko "papierowy" związek i że się nigdy nie zakocha. No cóż serce nie sługa i jest "konsekwentnie niekonsekwentna" w tym co mówi(moje ulubione stwierdzenie ostatnio).

James natomiast, nie potrafi dokonać wyboru, a to wszystko za sprawą tego, iż myli przywiązanie z miłością (była dziewczyna). Nie dopuszcza początkowo do siebie myśli, że może pokochać Livie, a jednak życie piszę przeważnie przewrotny scenariusz. 

Przed obojgiem jednak długa droga do wspólnego szczęścia. Dlaczego?

Jeśli chcecie się dowiedzieć co oprócz tańca i muzyki łączy tych dwoje ludzi zapraszam do lektury. Gwarantuje, że wciągnie was ten świat gorących rytmów, mocnych brzmień i miłości, która nie miała prawa się zdarzyć. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Editio


wtorek, 15 sierpnia 2017

 "W słońcu i we mgle" Dorota Schrammek



Autor: Dorota Schrammek
Tytuł: "W słońcu i we mgle"
Wydawnictwo: Szara Godzina
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 384

Prawda, cała prawda i tylko prawda! Nim zabrałam się za czytanie powieści, pożyczyłam ją sąsiadce i mojej przyjaciółce. Jakież było moje zaskoczenie, gdy w tym samym dniu mi ją zwróciła. Pomyślałam sobie, pewnie się jej nie spodobała już na początku i rzuciła ją w kąt. A tu...zonk. Z jej relacji wyglądało, że książka jest tak przyjemna i lekka w czytaniu, że ją po prostu pochłonęła. I się zaczęło. Opowiem Ci tylko fragment ok?- padło z jej ust, na co ja przytaknęłam. Już po kilku jej słowach wiedziałam, że mi się spodoba, ale żeby utwierdzić się w tym przekonaniu zabrałam się za czytanie i ja.

I...nie byłabym sobą, gdyby mi się nie spodobała opowieść o niepozornym hoteliku w centrum Wałcza, w którym spotykają się trzy przyjezdne kobiety z ciężkim bagażem doświadczeń na swoich plecach i skrywanymi tajemnicami z przeszłości, i właścicielka obiektu, która też tego bagażu pozbawiona nie jest.

Pierwsza z nich - Bożena, perfekcjonistka w każdym calu. Skrupulatne tworzenie szczegółowego plan dnia, nie jest jej obce. Tylko czy to jest efekt jej skłonności do pedantyczności?

Druga, Natalia - unika rozmów z mężem, w nocnej szafce trzyma pozew rozwodowy, ma przesadną skłonność do sprzątania...łazienki. Co jest tego przyczyną?

Majka - właścicielka hotelu, tocząca wieczne "rozmowy" z mężem, w chwili słabości próbująca popełnić samobójstwo. Dlaczego?

I w końcu Alicja -  skąd wie o sekretach pozostałej trójki?

Historia zawarta w powieści może wydawać się banalna, a jednak taka nie jest. Wszystko za sprawą umieszczenia w niej dużej dozy tajemniczości oraz przeświadczenia, że w nasze życie wpisana jest pokoleniowa historia naszych rodzin, dziedziczna u niektórych z nas. 

Każdy z nas popełnia błędy, toczy walkę, batalię o własne szczęście i miłość małżeńską. Raz czujemy się zadowoleni, tak jak wtedy gdy świeci słońce i opatula nas swoim ciepłem, czasami zaś błądzimy i poruszamy się jak we mgle, niby znamy drogę,a jednak trafić nie potrafimy. Wystarczy jednak jedno dobre słowo i wszystko może się odmienić. Dzięki dobrym wskazówkom, można dostrzec drugiego człowieka i nauczyć się...wybaczać.

"A każdy z nas przecież potrzebuje dobrego słowa. Za słowami powinny iść czyny . (...)Zaczynajmy najpierw dawać dobro od siebie, a dopiero potem oczekujmy go od drugiego człowieka. Kochajmy się w słońcu i we mgle! Amen."

Najbardziej tajemnicza jest postać Alicji. To ona dzięki swojemu darowi sprawia, że "kobietom" otwierają się oczy.

"Każdej z nich chciała zostawić coś od siebie, by zawsze pamiętały, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Czasem tylko rozwiązania należy szukać gdzie indziej."

"W słońcu i we mgle" to ujmująca powieść z przesłaniem w tle.  Może niedokładnie udało mi się je rozszyfrować, nie mniej jednak dało mi dużo do myślenia. Lekkość pióra Autorki sprawiło, że książkę czytałam z czystą przyjemnością i niebywałą szybkością. Ta książka coś w sobie ma! Przekonajcie się sami. Polecam.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorce i Wydawnictwu Szara Godzina.






poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Monika Sawicka "Kruchość porcelany"



Autor: Monika Sawicka
Tytuł: "Kruchość porcelany"
Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 266


To...to...brak mi słów jak opisać tą książkę (kilka razy zabierałam się za pisanie recenzji). Może dlatego, że w pewnym sensie bałam się ją czytać. Ktoś może pomyśleć, że to głupie, ale...no właśnie zawsze jest jakieś ale. W moim przypadku był to strach- strach przed odarciem mojego życia ze złudzeń. Mogłabym rzec...Zuzanno Maks wpełni się z Tobą solidaryzuje.

Zuzanna Maks to kochająca żona i matka. Kobieta przedsiębiorcza, skrząca humorem, pozytywnie nastawiona do życia. Szczęśliwa chciałoby się rzec...W zaciszu czterech ścian rozgrywa się jednak życie zupełnie inne niż to, które prezentuje na zewnątrz.

Wiele razy w życiu spotykamy się z takimi osobami, baa nawet mamy je w swoim otoczeniu, ale czy reagujemy? Komu staramy się wtedy pomóc?

Swojego czasu kiedyś oglądałam kampanie reklamową przeciwko przemocy i tak mną ruszyło. Już samo stwierdzenie: milcząc pomagasz jemu nie jej, dało mi dużo do myślenia. Ja zawsze powtarzam, że WSZYSCY PATRZĄ A NIKT NIE WIDZI. Czy ktoś się jeszcze ze mną w tej kwestii zgodzi?

"Wszyscy wokół widzą. Ludzie wiedzą o tobie więcej, niż ci się wydaje i niż ty sama o sobie wiesz. Znają Cię lepiej. Oczywiście tak im się tylko wydaje. Ale tak funkcjonują stereotypy".

Wydawać by się mogło, że cóż to, przecież kobieta w takiej sytuacji powinna podjąć jedną konkretną decyzję i już...a jednak to nie takie proste. Krzywdzone kobiety niejednokrotnie są...niekonsekwentne w tym co robią.

"Ale ja jestem perfidna. Ale ja naprawdę tak myślę, tylko trochę mniej mi wychodzi zamiana słów na czyny. I z konsekwencją u mnie na bakier. Jestem konsekwentnie niekonsekwentna".
  
Poza tym się boją, nie dość, że swojego oprawcy to jeszcze społecznego potępienia. Bo to nie wypada, bo co ludzie powiedzą, widziały gały co brały a teraz cierp ciało jeśli chciało.

"Kobiety tkwiące w toksycznych związkach nie boją się samotności, lecz odrzucenia".

W konsekwencji tego zamykają się w swoim kokonie a ich serce...

"Serce, moje serce. Tak bardzo boli. I ten dźwięk...Znajomy odgłos...Jakby tłuczonego szkła. Moja dusza się stłukła. To odgłos stłuczonej porcelany."

Ktoś mógłby powiedzieć, że kobietom które doświadczają przemocy domowej brakuje odwagi. 

"Z jednej strony tak, nie mają odwagi, by odejść. Jednak mają odwagę by zostać. Płakać, cierpieć i powoli umierać, wygasać. Nie boją się. Są na tyle odważne, by nie stracić nadziei".

"Kruchość porcelany" to książka z przesłaniem, że mamy tylko jedno życie i to od nas zależy jak będzie wyglądał nasz kolejny dzień. Jeśli nie pozwolimy, aby demony nim zawładnęły, wpuścimy do środka kogoś z zewnątrz i choć raz przestaniemy być "silni", to może wtedy zobaczymy światełko w tunelu. Poza tym książka ta, zachęca do tego, by mieć odwagę i  nie bać się reagować na otaczające nas zło i dziejącą się komuś krzywdę. Wierzcie mi, mówię to z własnego doświadczenia, że jeden prosty gest może zdziałać wiele.

Czytając tą książkę, moje serce również potłukło się jak ta porcelana i nie wiem czy kiedyś jeszcze uda mi się je posklejać. Jeden taki malutki kawałek porcelany przemieścił mi się do oka i zaczyna mnie uwierać, gryźć, denerwować i zaburzać ostrość widzenia, a może raczej... sprawia, że szeroko te oczy otwieram i zaczynam patrzeć na swoje życie z innej perspektywy. 

P.S Książkę czytałam w busie(relacja Sanok-Rzeszów), z wieloma chwilami na złapanie oddechu i uspokojenie łez, które ciurkiem chciały płynąć. Niejednokrotnie im się to nie udawało. Jak ktoś widział, kobietę czytającą "Kruchość porcelany i ocierającą łzy, może mieć pewność, że to byłam ja...a może tylko mały drobny kawałek porcelany, który ze mnie pozostał.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorce i Wydawnictwu Replika.